Autor Wątek: Maeby  (Przeczytany 1841 razy)

Emily

  • Moderator
  • Początkujący pisarz
  • *****
  • Wiadomości: 45
    • Zobacz profil
Maeby
« dnia: Sierpień 21, 2013, 12:36:56 »
Prolog
   Wieczór. Po krętych schodach schodziła powoli bosa szesnastoletnia dziewczyna. Wychylała się, by spojrzeć w tą wielką ciemność, która czyhała na nią w kuchni, małym korytarzyku w łazience i co gorsza - w otwartej piwnicy. Lillie miała długie, czarne włosy do pasa i błękitne oczy. Ubrana była w szarą koszulę nocną i czerwony szlafrok.
   Dziewczyna po chwili już zbiegała po schodach, dorwała się do włączników zapalając przy tym wszystkie światła i budząc cały dom. Uspokojona otworzyła drzwi do łazienki. Jednakże jej wzrok padł na otwartą, ciemną piwnicę. No tak. Włącznik od piwnicy jest w środku. Lillie przebiegła szybko, zatrzasnęła drzwi od piwnicy i zamknęła je na klucz. Odetchnęła z ulgą. Nagle usłyszała ciche piski i zamarła. W jej oczach było widać strach. Złapała się ściany i jak jakiś tajny agent zajrzała do kuchni. Zaśmiała się. To był tylko chomik, który znów się zaklinował pod swoim kołowrotkiem. Lillie uwolniła chomika i wreszcie weszła do łazienki.
« Ostatnia zmiana: Wrzesień 11, 2013, 17:30:05 wysłana przez Emily »

Emily

  • Moderator
  • Początkujący pisarz
  • *****
  • Wiadomości: 45
    • Zobacz profil
Odp: Maeby
« Odpowiedź #1 dnia: Wrzesień 01, 2013, 20:08:03 »
***
   Lillie wstała. Drugi września - rozpoczęcie roku szkolnego. Choć nie zbyt lubiła szkołę to cieszyła się ze spotkania z przyjaciółmi. Tak trochę. Bo przecież kto nie ma w szkole wrogów? No i do tego w jednej klasie? Uśmiechnęła się i ubrała białą bluzkę i czarną spódniczkę. W podskokach zbiegła na dół. Rozsunęła wszędzie zasłony budząc mamę Bellę. Swojego ojca nie znała. Choć poruszała ten temat z matką kilka razy to Bella nic nie mówiła tylko zagryzała wargi i zmieniała temat. Wobec tego Lil wolała nie pytać.
   Zrobiła sobie kanapki i kakao. Zjadła to pospiesznie i wzięła ulubioną, kolorową torebkę. Schowała tam kilka długopisów i jedną karteczkę. Wybiegła z domu tanecznym krokiem i ruszyła drogą. W połowie drogi do szkoły, bezchmurne jak dotąd niebo przykryła warstwa ciemnych chmur i zaczął lać deszcz. Lillie, zaczęła biec. Przemoknięta dopadła do szkoły niestety - spóźniona. Przemknęła się przez korytarz i weszła po cichutku do sali gimnastycznej gdzie był apel. Usiadła w wolnym miejscu i słuchała apelu. W końcu ruszyli do klas. Lillie po drodze potknęła się i prawie wywaliła, co jej wróg, Elisabeth, skomentowała głośnym śmiechem. Jednak jej przyjaciółka, Chloe zmierzyła Elisabeth groźnym spojrzeniem. Lil z Chloe ruszyły korytarzem. Weszły do klasy gdzie nauczycielka, pani Diana, już stała przy biurku z poważną miną. Dziewczyny zajęły miejsca. Gdy wszyscy weszli podała plan lekcji. Już byli wolni.

***
   - Lillie! Czekaj! - usłyszała dziewczyna.
Zatrzymała się i odwróciła. Deszcz już jedynie kropił. Zobaczyła biegnącego Luisa, najbliższego przyjaciela Lil. Luis zatrzymał się przed dziewczyną i wziął głęboki wdech.
   - Wiesz, że mam dziewczynę? - wymamrotał.
Lillie była zaskoczona. Interesowała się jego życiem.
   - Kogo?
W tej samej chwili do Luisa podeszła Elisabeth.
   - Spadaj! - warknęła Lillie do Elisy. - Nie widzisz, że rozmawiamy?
Elisabeth zmierzyła Lillie rozbawionym spojrzeniem. Cmoknęła Luisa w policzek i odeszła, przedtem mówiąc coś Luisowi na ucho. Lillie opadła szczęka.
   - Eh - Luis się zmieszał. Spojrzał na swoje buty. - Lil, może spotkamy się i pogadamy?
Podniósł wzrok. Przed nim nikogo nie było. Lillie już odeszła. Luis tylko wzruszył ramionami.

   Lillie szła przygnębiona ze szkoły. Nic ją nie cieszyło - nawet słońce, które wychynęło zza chmur. To był dla niej pechowy dzień. Spóźnienie na apel, ośmieszenie się przed Elisą, a potem nowa dziewczyna Luisa. Szczerze, to właśnie to ostatnie najbardziej ją zabolało. Bo sama potajemnie się w nim podkochiwała, choć nikt nawet Chloe nie wiedziała. No i Lil sama chciała to przed sobą ukryć.
   Nagle o coś się potknęła. Spojrzała na chodnik. Ujrzała małą paczkę. Malutką, mieszczącą się w kieszeni. Zaciekawiona wzięła ją i schowała. Zaraz potem ruszyła do lasu. Usiadła w środku, pośród drzew na swojej bluzie. Wyjęła paczuszkę i otworzyła. Przed nią, nagle pojawiła się taka błękitna dziura. Wiatr nagle się nasilił. Włosy Lillie ,,latały" we wszystkich kierunkach. To wyglądało tak, jakby ta dziura chciała wciągnąć cały świat - lecz zamiast to wciągnął Lillie. Dziewczyna z krzykiem złapała się pobliskiego drzewa. Wiatr był zbyt silny. W końcu portal porwał ją i zniknął zostawiając tylko jej bluzę i torebkę...

Emily

  • Moderator
  • Początkujący pisarz
  • *****
  • Wiadomości: 45
    • Zobacz profil
Odp: Maeby
« Odpowiedź #2 dnia: Wrzesień 02, 2013, 20:17:15 »
Rozdział 1 Maeby
   Dziewczyna poczuła silny ból głowy. Przez chwilę nic nie pamiętała. Potem przypomniała sobie o szkole, Luisie i dziwnej dziurze. Otworzyła oczy. Zdziwiona ujrzała biały sufit. Gdzie była? W szpitalu? Jakim cudem?
 - Ja nie żyję? - wyszeptała.
   Jakaś kobieta, która siedziała przy niej ze łzami w oczach zamarła. Miała na sobie balową suknię godnej królowej.
 - Oh! Moja mała Liluś! Jak to nie żyjesz? Jesteśmy przecież w domu!
   Kobieta chwyciła dłoń Lillie. Ta jednak wyrwała się.
 - W domu? - powtórzyła bezradnie. Jakim domu? Na pewno nie jej. Pokój był większy niż cały jej domek. Meble wyglądały jak ze złota. W jakiś gablotkach były obrazy przedstawiające krajobrazy i jakiś starych ludzi. Koło okna stało wielkie lustro.
 - Tak, w domu kochanie. Własnej matki nie poznajesz? Czekaj chwilkę, pójdę po obiadek. - Kobieta skierowała się w stronę wyjścia.
   Lillie tylko na to czekała. Wyskoczyła z łóżka i podbiegła do ogromnego lustra. Jęknęła. To nie mogła być ona! Miała na sobie skromną różową sukieneczkę i była boso. Włosy miała do ramion no i blond. Na twarzy kwitły lekkie rumieńce. Najdziwniejsze, że miała loki. Takie ładne. Nigdy przecież nie udawało jej się zrobić choćby najmniejszych. Zawsze jej włosy były proste.
   Dziewczyna zaczęła szperać po szafkach. W jednej szafie znalazła wiele pięknych sukien na każdą okazję. W innej szufladzie odnalazła kilka kuferków z biżuterią, a to taką zwykłą, czasem natknęła się na własnoręcznie robioną, były też ze złota. Na szafce obok łóżka była fotografia oprawiona w drewnianą ramkę przedstawiająca kobietę, którą musiała być ta kobieta podająca się za matkę Lillie. Drugą była mała, może pięcioletnia dziewczynka w niebieskiej sukienczynie i malutkich, blond lokach. Była boso. Trzecia osoba została zamazana czarnym pisakiem.
   Może mieli tu inną Lillie? Jak nazwała ją ta kobieta? Liluś, czyż nie? Ta dziewczynka musiała mieć na imię Lili. Tylko dlaczego akurat Lillie nią została? Może zamieniła się z kimś miejscami? No i gdzie tamta?
   Na ścianie był ogromny portret tej innej Lili podpisany Księżniczka Liliana, córka Królowej Maeby, Islany. Aha. Czyli ta niby-matka miała na imię Islana? A Lillie wcieliła się z niewiadomych przyczyn w księżniczkę? To nie mogło być normalne...
« Ostatnia zmiana: Wrzesień 11, 2013, 17:31:14 wysłana przez Emily »

Emily

  • Moderator
  • Początkujący pisarz
  • *****
  • Wiadomości: 45
    • Zobacz profil
Odp: Maeby
« Odpowiedź #3 dnia: Wrzesień 04, 2013, 15:38:06 »
   Lillie wsunęła się do łóżka. Chwilę potem usłyszała krzyki Islany i jakiegoś mężczyzny. Drzwi otworzyły się i wkroczyła kobieta niosąc miskę zupy, a za nim nieznajomy facet z całą masą notatników i książek.
 - Liliana musi natychmiast iść do Williama! Odkrył coś ciekawego. - mruknął obcy.
   Islana położyła zupę na stoliku. Na chwilę zapadła cisza.
 - Jedz Liluś. - mruknęła.
 - Nie, dziękuję, ale nie mam apetytu.
 - Jedz!
   Lillie posłusznie sięgnęła po łyżkę. Islana zadowolona odwróciła się do mężczyzny.
 - Lili dopiero co wybudziła się ze śpiączki. Co jest ważniejsze od zdrowia, drogi Jacku? - jęknęła kobieta rozkładając bezradnie ręce.
 - To coś właśnie dotyczy jej choroby. - mruknął Jack.
   Islana zamarła. Zamrugała zdziwiona. Jednakże jej zdumienie długo nie potrwało, bo zaraz wyrwała z rąk Lillie łyżkę, zabrała prawie pełną miskę zupy. Potem  chwilę przyglądała się Lillie, ale zaraz fuknęła na nią:
 - Jeszcze tu jesteś?! Leć natychmiast do Willa!
   I wyszła. Lillie wstała i ruszyła za nią. Jack również wyszedł.
***
 - Liliano! - usłyszała Lillie. Odwróciła się na pięcie. Zobaczyła jakiegoś chłopaka biegnącego do niej z uśmiechem. Trzymał w rękach dwa zeszyty. Wiedziała, że to musi być William, bo widziała jego zdjęcie. To był brat Jacka.
 - Podczas twojej śpiączki... - Will nie skończył, bo Lil przerwała:
 - Ile leżałam?
 - Tydzień. Lekarze nie dawali ci szans. No więc... - Will otworzył jeden z zeszytów, drugi podał Lillie. - Spokojnie, do twoich notatek nic nie zapisywałem.
   Notatek? Jakich notatek? Lillie otworzyła zeszyt. Rzeczywiście, były tam notatki, a na dole okładki podpis: Liliana Yui Callister. Dziwne drugie imię...
 - Dzisiaj, jak zwykle chodziłem po okolicy, dokładnie po zachodnich terenach Maeby, no wiesz, tych zakazanych. Zapuściłem się aż do tych lasów. To tam jest jakieś źródło problemu. Teraz ja pójdę do wąwozu, a ty poszukasz czegoś w tamtych lasach, ok?
 - Ok.
 - Chodź.
   Ruszyli. Lillie przy okazji czytała notatki wypisane przez Lilianę.
,,Dzisiaj znów przemierzyłam z Willem prawie całe Maeby, oprócz o tych zakazanych lasach, o których Islana mi mówiła. Nie znalazłam nic ciekawego oprócz nieznanego mi gatunku wróżki. "
   Wróżki? A to ciekawe!
 - Will, czy tu są jakieś magiczne stworzenia? - zapytała cicho Lillie.
 - A no! Jakżeby inaczej? Nie pamiętasz jak myśmy spotkali centaura?

Emily

  • Moderator
  • Początkujący pisarz
  • *****
  • Wiadomości: 45
    • Zobacz profil
Odp: Maeby
« Odpowiedź #4 dnia: Wrzesień 09, 2013, 16:18:33 »
 - Eee... A no tak. - mruknęła Lillie.
 - Idź może po Sonię, ja poczekam. - William zatrzymał się. Usiadł pod ogromnym drzewem, otworzył swój notes i zaczął coś pisać.
 - Sonię?... - Lillie zatrzymała się również.
 - No nie wiesz? Twoją wróżkę chrzestną! Na pewno znajdziesz ją w Tajemniczym Ogrodzie. Na co czekasz? Leć!
     Lillie pobiegła z powrotem. Gdy upewniła się, że Will jej nie widzi, otworzyła notes. Musi tam być coś o lokalizacji tego Ogrodu!
,,Uwielbiam siedzieć w naszym ogrodzie! A raczej moim, bo Islana powierzyła mi opiekę nad swoim ukochanym skarbem, pamiątce po babci. Jakże bym chciała siedzieć na trawce z moją babcią i Sonią latającą i uzdrawiającą krzewy i kwiaty. Czuję się jak w przepięknym lesie! Często odlatuje myślami w tym ogrodzie. Zrobiłam ostatnio Sonii mały, drewniany domek. William trochę mi pomógł. Ukryłam ten domek w krzakach, niedaleko krzewów róż. Muszę ją chronić, jeśli ja chcę zostać przy życiu."
 - Liliana! - usłyszała cichy głosik. Zamknęła notes. Przed nią unosiła się mała wróżka. Ze skrzydełek spadał na ziemię pyłek. Miała czarne włosy i żółtą sukienkę.
 - Ty jesteś Sonia? - zapytała.
 - No, a kim?

Emily

  • Moderator
  • Początkujący pisarz
  • *****
  • Wiadomości: 45
    • Zobacz profil
Odp: Maeby
« Odpowiedź #5 dnia: Wrzesień 11, 2013, 17:29:51 »
     Po chwili jednak wróżka jakby coś sobie przypominając, ukłoniła się i powiedziała głosem sprawcy:
 - Przepraszam, droga panienko, trochę mnie poniosło. - wciąż nie podnosiła głowy. - Ale czy panienka nie powinna pracować nad swoją piosenką i choreografią? Przez chorobę panienka bardzo sporo czasu straciła w łożu, a występ za tydzień.
     Wróżka spojrzała nieśmiało na Lillie stojącą jak słup soli, zdziwioną i wystraszoną.
 - Występ? Piosenka? Choreografia?
     Co to ma znaczyć?! Ta Liliana miała jakiś występ i akurat teraz jakoś przeniosła się w jej świat! To chyba jakiś koszmar. Zaraz się obudzi, zaraz zadzwoni alarm wzywający do szkoły.
 - No, nie pamięta panienka? - Wróżka wydawała się zdziwiona. - Jack załatwił z wielką trudnością twój wymarzony występ przed publicznością. Takiego talentu panienka nie może zmarnować! Nie pamięta panienka Lili, jak nawet latała, co zwykle jej się nie udawało na lekcjach panny Minch, za Jackiem, by ten załatwił występ? Jack zaprosił kilka sąsiednich królestw.
     Lillie w duchu jęknęła. Jednak tutaj nie była sobą, to był tylko sen, a jeśli sen to na pewno potrafi śpiewać i tańczyć.
 - Chodźmy lepiej do Willa - mruknęła Sonia, lecz za chwilę znów się popamiętała. - To znaczy, jeśli panienka zechce.
     Ruszyły. Lillie nie było wygodnie chodzić na boso, w sukience, po szyszkach, patykach i nie wiadomo nawet po czym. Nie powiedziała jednak ani słowa. Spotkały Willa przeglądającego swoje notatki. Na ich widok zerwał się na równe nogi i uśmiechnął się.
 - Wreszcie! Myślałem, że zamiast po Sonię doszłaś do Kwiecistych Łąk.
     Sonia zachichotała, jednak za chwilę chrząknęła i onieśmielona odwróciła wzrok.
 - Chodźmy wreszcie - oznajmił Will i ruszyli.
     Kto wie, co spotkają w lasach? Lillie się tego obawiała... Zwłaszcza gdy nie była na swoim miejscu...

 

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum
forumhumorystyczne patologiczni febristh linkinparknewsrevolution ruba